niedziela, 23 marca 2014

Śpioszek

Ostatnio, gdy nie mogłam jeździć na kar-livce, mama zaproponowała mi żebym jeździła na jednym koniku stajniowym :(. Ja oczywiście się zgodziłam, bo lepiej jeździć niż nie. Jeździłam. Po jeździe wchodzę do stajni, a tam co? Kar-livcii nie widać. Pytam się właścicielki gdzie jest Karli, a ona na to- ciiiiii... I pokazuje mi śpiącą klaczkę. Coś ją przebudziło, rozejrzała się, i spojrzała na mnie tak słodko że prawie zemdlałam. To już koniec tej historyjki, buziaczki ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz